Chciałem Wam pokazać moją szkołę. Chciałem Was zaprowadzić po cichu do sali malarskiej na pierwszym piętrze, żebyście mogli zaciągnąć się zapachem farb olejnych i spojrzeć na nieśmiertelną martwą naturę z wazonem, draperią i gitarą.
Na parterze weszlibyśmy na chwilę do jadalni i wzięli na kolana śpiącego na ławce kota. Przy stoliku obok ktoś sklejałby na szybko model instalacji, wkrótce zaliczenia u prof. Banachowicza. Przy następnym słychać byłoby rozmowę dziewczyn z „odzieżówki” przerywaną co jakiś czas salwami śmiechu. Twarze ukryte za wielkim plecakiem, który zdradzałby, że któraś z nich wybiera się dziś pociągiem do domu.
Może Pani Kazia zrobiłaby nam herbatę, ale na słynny łiskas (mięso mielone z makaronem, albo z kaszą, już nie pamiętam) nie czekalibyśmy. W korytarzu minąłby nas ktoś w kitlu umazanym farbami, dźwigający blejtramy i czarną tekę z rysunkami. Z drugiej części budynku słychać byłoby melodię Conquest of paradise Vangelisa – to przygotowania do spektaklu w sali teatralnej na zajęciach u prof. Kordzińskiego – tam byśmy nie szli, żeby nie przeszkadzać.
Wyszlibyśmy przejściem w przyziemiu, tym, którym wszyscy przeważnie wchodzili lub wychodzili ze szkoły.
Ale nie pokażę Wam tego.
Na zarośniętym podwórzu będziecie za to musieli ominąć stertę zużytych części samochodowych. Drzwi wejściowych już też nie otworzycie. Bo ich nie ma. Nie ma nawet metalowych legarów nad otworami okiennymi, bo złomiarze je wydłubali ze ścian. Do akwarium, czyli przeszklonej sali na strychu, też nie wejdziemy, bo strych spłonął. Kiedyś na dziedzińcu stał jeszcze druciany koń – fragment rzeźby. Już go tam nie ma. Jest za to w czyimś ogródku w tej samej dzielnicy. Pewnie tam sam powędrował. Ze wstydu.
Wpisem tym składam hołd nieżyjącej już właścicielce szkoły i pomysłodawczyni niezwykłego jak na tamte czasy przedsięwzięcia – pani rektor pierwszej w Polsce niepaństwowej Wyższej Szkoły Sztuki Stosowanej Schola Posnaniensis – ŚP pani Urszuli Plewce-Schmidt (29.12.1939 – 20.01.2008).
Zdjęcia szkoły, stan obecny – lipiec 2014 r.