Pewien młody zdolny grafik 3D po obejrzeniu tych zdjęć napisał mi, że nie widzi w tych ruinach niczego niezwykłego. Że on jest w stanie (a widziałem jego prace i rzeczywiście jest w stanie) wyrenderować bardziej niesamowite sceny, bardziej fantastyczne i lepsze.
Może i racja, tylko, że nie zauważył jednej zasadniczej różnicy. Jego wirtualne mury kryją w sobie wyłącznie dziesiątki godzin komponowania między sobą materiałów, kształtów, światła i umiejętności. Rzeczywiste mury natomiast cały czas żyją, zmieniają się, są nasiąknięte setkami deszczy, pachną setkami słonecznych dni, przez te okna patrzyły na świat setki oczu, drzwiami weszło lub wyszło tysiące ludzi. Są tu zapisane prawdziwe wydarzenia, emocje, szczęście i tragedie. Tylko nie mamy do nich czytnika…